iskiereczka74 prowadzi tutaj blog rowerowy

Do roboty i z powrotem

  • DST 19.50km
  • Czas 01:00
  • VAVG 19.50km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 sierpnia 2012 | dodano: 07.08.2012

"Lato, lato lato echże Ty"



Miało być mało...

  • DST 64.30km
  • Czas 03:12
  • VAVG 20.09km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 lipca 2012 | dodano: 29.07.2012

Miałem tylko zrobić pewien mały zakup "za miedzą", no ale jak już tam wjechałem w tak piękny poranek, jak poczułem ten ciepły wiatr, jak zobaczyłem te drogi w polach, to żal mi się zrobiło i pojechałem jeszcze tu (Plöwen) o i jeszcze tu zajrzałem(Gellin), a no to może jeszcze tu(Neu Grambow), bo mam jeszcze chwilę. I tak się zrobiło późno a ja jeszcze w Grambow; no to szybko szybko, bo nie ma czasu ..... i zdążyłem do pracy :-)) Jak wiadomo ona nie jest zając i nie ucieknie, ale szef nie lubi spóźnialskich. I co ja bym powiedział? Że niby cały ranek śmigałem po polach na rowerze? A i jeszcze leżałem w trawie i gapiłem się na bociany...



Do pracy, tylko do pracy

  • DST 9.90km
  • Czas 00:31
  • VAVG 19.16km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano: 29.07.2012

Ostry klimat :-)))



Do Zoo w Eberswalde

  • DST 76.00km
  • Czas 05:16
  • VAVG 14.43km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 lipca 2012 | dodano: 29.07.2012

Pobudka o czwartej nad ranem nawet latem, nie należy do moich ulubionych punktów programu. Co prawda na wakacjach ptaki budziły mnie o tej godzinie codziennie, ale to były wakacje. Wstaliśmy jednak i popedałowaliśmy na dworzec, żeby "skoroświtnym" pociągiem dotrzeć do Angermünde. Na dworcu była już dość liczna grupa ogarniętych cyklozą dzieciaków objuczonych do granic wytrzymałości rowerów. Dobrze, że DB ma takie a nie inne wagony dla cyklomaniaków.Pociąg też chyba nie lubił w niedzielę ruszać za wcześnie, bo przez 20 minut odmawiał współpracy; w końcu jednak ruszył.Bez biletu (brak automatu w pociągu)dojechaliśmy do Angermunde, które jeszcze spało. Tylko nieliczni odwiedzali dworcowy sklepik w poszukiwaniu świeżych bułek, co i my uczyniliśmy. Lekko posileni ruszyliśmy w drogę biorąc kurs na lasy Grumsiner Forst. Słońce zaczynało już lekko przypiekac, gdy wspinaliśmy się asfaltową szosą wciąż w górę i w górę. W końcu podjazd skończył się, słońce nagla się schowało a my zaczęliśmy zjazd. Zrobiło nam się nawet dość chłodno, więc postanowiliśmy zrobić pauzę kawową we wsi Neugrimnitz, przed którą zaskoczyl nas nagle ten wspanialy dźwięk. Karolina nie wiedziała co to jest, ale ja nie mialem najmniejszych wątpliwosci: to był klangor.Faktycznie:na łące przy szosie para żurawii dawała poranny koncert. Nasz nastepny punkt orientacyjny to jezioro Grimnitzersee: jadąc wzdłuż jego brzegów dojechaliśmy do Joachimsthal, wyjeżdzając w miejscu, w którym znleźliśmy się wiosną, gdy zgubiliśmy drogę. Teraz mogłem już jechać na pamięć do Jeziora Werbellinsee i wzdłuż jego pięknych wysokich brzegów. Na samym szczycie zrobiliśmy przerwę śniadaniową połączoną z obserwacją życia w dużej kolonii wielkich mrówek. Patrząc na ściółkę miało się wrażenie, że cała się rusza. Karkołomne zjazdy ze skarp wzdłuż jeziora były czystą przyjemnością dla całej naszej ekipy. Tak jak nie mieliśmy po raz drugi okazji wejścia na wieżę widokową w Joachimstahl (znów byliśmy za wcześnie), tak tym razem udało nam się obejrzeć proces przepływania kajakarzy i łodzi przez śluzę Eichhorst. Zaś na moście nad Kanałem Odra-Havela spotkaliśmy się z dużym szwajcarskim wycieczkowcem z Bazylei o swojsko brzmiącej nazwie "Fryderyk Chopin". Na wjexdzie do Finowfurt Edith złapała kapcia, co wymusiło kolejną przerwę. Dobrze, że chmury wyglądające na deszczowe przegonił wiatr i wyjrzało słońce. Potem rozpoczęła się bardzo przyjemna jazda wzdłuż Finowkanal, która jak się okazało była pogonią za deszczem. W Eberswalde widoczne były spore kałuże a pod samym ogrodem zoologicznym zaczęło kropić. Na szczęście to nie popsuło nam humorów i zaczęło się oglądanie zwierząt mniej lub bardziej egzotycznych. Były tygrysy, lwy, gepardy, konie, zebry, osły, pingwiny, orły i świnie. Oczywiście placyk zabaw, który jak wiadomo jest stałym i nie podlegającym negocjacjom punktem programu. Ze zwierząt najważniejsze tym razem byly... małe małpki marmozety i tygrysy. Po kilku godzinach dojechaliśmy bez problemów na dworzec i pociągiem wróciliśmy do Szczecina.
Zdjęcia z wycieczki tutaj



Dziś do roboty...

  • DST 10.10km
  • Czas 00:31
  • VAVG 19.55km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 lipca 2012 | dodano: 21.07.2012

...a w niedzielę do Zoo :-)) Pobudka o czwartej. Na Rugii obudziłyby mnie o tej godzinie ptaki, ale tu muszę polegać na budziku



15:30 ; ale się działo...

  • DST 20.50km
  • Czas 01:14
  • VAVG 16.62km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 lipca 2012 | dodano: 20.07.2012

Powrót z pracy zaczęliśmy z Edtih w słońcu, ale z zachodu za nami już nadciągały czarne chmury. Dojechaliśmy Derdowskiego do Taczaka i zaczęło się: wiatr, grad, strumienie wody, latające gałęzie itd. itp. Zdążyliśmy zjechać na przystanek pod wiatę, pod którą spędziliśmy pół godziny. Przypomniał mi się pod tą wiatą taki wierszyk Zofii Beszczyńskiej, który czytam dzieciom na dobranoc:

burza
była nieduża
całkiem mała właściwie
lub jeszcze mniejsza nawet
tak że się zupełnie nie zdziwię
kiedy się w końcu okaże
że tylko pokropiło
że tylko zaświeciło
a burzy wcale a wcale
i nic a nic
nie było

No i faktycznie ciąg dalszy powrotu odbył się w pięknym słońcu. Edith w związku z tymi wydarzeniami zafundowała sobie ochraniacze na buty... a co... jesień blisko.



Do roboty i z powrotem

  • DST 22.90km
  • Czas 01:14
  • VAVG 18.57km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 lipca 2012 | dodano: 18.07.2012

Pochmurno rano a wieczorem powrót w deszczu...



Do pracy jakby bliżej, bo "chwilowo" jestem na prawym brzegu

  • DST 20.10km
  • Czas 01:02
  • VAVG 19.45km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 lipca 2012 | dodano: 16.07.2012

Pogoda zmieniała się dziś jak w kalejdoskopie (albo jak na Rugii): słoneczko, nawałnica i znów słoneczko...



Szczecin-Rugia-Szczecin; było pięknie...

  • DST 13.90km
  • Czas 00:49
  • VAVG 17.02km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 lipca 2012 | dodano: 15.07.2012

...tylko kiedy ja to opiszę ??? Jutro trzeba do pracy wrócić :-(((



Rowerowa Rugia 2012, czyli wakacje bez samochodu ; dzień 10

  • DST 37.50km
  • Czas 02:55
  • VAVG 12.86km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 lipca 2012 | dodano: 28.07.2012

No cóż obmyślamy, planujemy a i tak na końcu wszystko weryfikuje życie. Tego ranka też nastąpiła weryfikacja planu. Pojechaliśmy do portu, a na statku informacja: dziś nie płyniemy, alternatywne połączenie dla rowerzystów na Uznam z Göhren, lub jutro stąd. Jutro stąd tak samo pewne jak i dzisiaj. Ponieważ do odpłynięcia statku z Göhren było jeszcze kilka godzin zdecydowaliśmy się pojechać na Klein Zicker. Więc jednak Edith zobaczy to miejsce i poczuje wiatr we włosach. Po wizycie na wietrznym przylądku, gdzie wiało chyba jeszcze mocniej niż wczoraj pojechaliśmy do Göhren. Resztę dnia do rejsu spędziliśmy na znanej nam już plaży. Rejs trwał niecałe dwie godziny i wieczorem zacumowaliśmy w Peenemünde. Nasze pierwotne plany co do dotarcia dziś na pociąg do Świnoujścia uważaliśmy już za niemożliwe do wykonania i raczej w grę wchodził nocleg na campingu. Jadąc z Peenemünde ścieżką rowerową jechaliśmy przez las, do którego wstępu bronią szlabany i tablice ostrzegawcze. Okazuje się, że tereny te były wiele lat wykorzystywane przez wojsko i nie zostały sprawdzone i oczyszczone z niewypałów. Bezpieczne jest tylko poruszanie się asfaltową ścieżką dla rowerów i pieszych o czym uprzejmie informuje na tablicach pan burmistrz. A obok jest linia kolejowa, a linia ta prowadzi do Świnoujścia. Udało nam się w Karlshagen złapać taki pociąg i po godzinnej podróży byliśmy w uzdrowisku. Jeszcze przeprawa promem i wpadamy na stację, ale bez wielkiego ciśnienia, bo do odjazdu pociągu, który ponoć zabiera rowery według naszych informacji jeszcze pół godziny. Edith idzie kupić bilety a my czekamy. Skład, który widzę już na pierwszy rzut oka nie ma chyba wagonu dla rowerów, ale jakoś damy radę… Edith w końcu przychodzi wściekła z biletami i mówi, że ten pociąg odjeżdża za 3 minuty a następny już rowerów nie zabiera. Rzucamy się więc na peron i lecimy do końca składu, bo oczywiście według słów obsługi rowery na końcu… Trzy minuty na trzy rowery i przyczepkę do postkomunistycznego wagonu po schodkach, gdzie rower z sakwami stanowi już problem. Na tablicy na peronie jak wół godzina odjazdu za minut piętnaście a „uprzejmy” konduktor mówi, że” oczywiście ten pociąg zabiera rowery, ale przecież wszystkich nie zabierze, a w ogóle to trochę późno przyszliście i rowery sobie wrzućcie, zaraz odjeżdżamy, bo on tak ma w swojej maszynce”. Szkoda, że jeszcze nie dodał, że „gówno go obchodzi czy się zapakujemy, bo on już rusza”. Jakoś wciskamy rowery przy pomocy innego rowerzysty z wagonu (dziękujemy Kolego!), blokujemy cały tył wagonu, składamy przyczepkę odpinając koła… jesteśmy w szoku: do tego pociągu co to niby przewozi rowery trudniej wsiąść niż na statek w Göhren nie wspominając o niskopodłogowym pociągu zza miedzy do Świnoujścia. Uprzejmość obsługi też powala, zwłaszcza gdy konduktor sprawdzając bilety dodaje jeszcze:„płaciliście kartą dlatego tak długo kupowaliście bilet”. No nie tu już słów brak: płacenie kartą opóźnia ??? chyba na PKP. No cóż jesteśmy „ w Polska” co widać, słychać i czuć. Na dworcu w Dąbiu sprawnie wywalamy wszystko z pociągu, którym jechało może ze dwadzieścia osób… Ta firma musi upaść… Tej nocy po krótkiej przejażdżce przez zasypiające już Prawobrzeże śpimy już we własnych łóżkach.

Zdjęcia z wyprawy tutaj