Do ogrodu dendrologicznego w Glinnej
-
DST
45.90km
-
Teren
6.00km
-
Czas
03:27
-
VAVG
13.30km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
To jedna z tras, która co roku "spadała" z naszych planów, bo: za blisko i jeszcze zdążymy, bo trasa w lesie i po brukach co utrudnia jazdę z przyczepką. Zawsze znalazł się jakiś powód, aż w końcu nadszedł właściwy dzień: niedziela bez skonkretyzowanych planów z wystarczająco ładną pogodą. Od rana pięknie świeciło słońce, więc jeszcze przed południem ruszyliśmy ku Płoni, w której obraliśmy kierunek na Śmierdnicę. Zjeżdżając z głównej drogi "odkryliśmy" Sklep Wzorcowy z czasów poprzedniego ustroju, czyli gospodarki niedoborów. Pewnie był lepiej zaopatrzony od pozostałych, a kto wie może i personel był milszy? Tego sie już nie dowiemy, bo pozostał tylko budynek. Kolejnym celem był dąb Telesfor rosnący na terenie leśniczówki w Śmierdnicy: rozłożysty i wiekowy okaz. Przez Rezerwat Buczynowe Wąwozy najpierw leśną drogą a potem niespodziewanie bardzo przyjemnym asfaltem drogi pożarowej(ale za to pod górę) dojechaliśmy do skrzyżowania niedaleko leśniczówki Kołowo. Tam "na chwilę" zgubiliśmy się, ale przejeżdżający obok nas dwaj rowerzyści doradzili nam właściwą, lepszą jakościowo drogę. Jak się okazało prawie do samego ogrodu dojechaliśmy asfaltem i z górki. Sam ogród choć znacznie mniejszy od przelewickiego, zrobił na nas sympatyczne wrażenie. Przede wszystkim można tam znaleźć ciszę i spokój, bo nie ma tam tylu gości co w Przelewicach. Liczne okazy drzew i krzewów, mnóstwo żab, które można obserwować z bardzo bliska w ładnie zagospodarowanym stawku, tablice z opisami i ciekawostkami na temat rosnących roślin. Słowem wszystko co potrzeba; po drugiej stronie drogi miejsce na ognisko, plac zabaw i duża zadaszona wiata na wypadek niepogody. Spacerując po ogrodzie z przyczepką jako wózkiem ze zdziwieniem odkryliśmy, że właśnie mamy pierwszego w Kruzenszternie "kapcia". Cóż było robić: wymieniliśmy dętkę i wyjęliśmy maleńki odłamek szkła. Po wizycie na placyku zabaw (a jakże!) ruszyliśmy w drogę powrotną: zjazd stał się podjazdem i aż do Kołowa było pod górkę. Podejrzane grzmoty, które słyszeliśmy przy błękitnym niebie już w drodze do ogrodu teraz zostały uzupełnione ciemnymi chmurami nadciągającymi od strony Gryfina. Najwyraźniej pogoda miała ochotę nagle zmienić się jak to tego lata... My spod Głazu Serce mieliśmy jednak ciągle z górki i z pierwszymi kroplami deszczu zjechaliśmy do domu. Potem godzinę padało, a gdy znów się wypogodziło ruszyliśmy na lewy brzeg rzeki.
Kilka zdjęć
Do biblioteki
-
DST
4.70km
-
Czas
00:23
-
VAVG
12.26km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nagle wyszło słoneczko i pojechaliśmy z Edith i Pauli do biblioteki i na zakupy.
Z pracy...
-
DST
10.00km
-
Czas
00:35
-
VAVG
17.14km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Brzydko i pochmurno; chłodno, ze jechaliśmy w kurtkach. Nieuchronnie nadciąga jesień?
Do pracy i z...
-
DST
19.90km
-
Czas
00:59
-
VAVG
20.24km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Początkowo pochmurno, ale jak tylko wyszło słoneczko zrobiło się gorąco..Wieczorem małe spotkanie z murkiem; bez ofiar na szczęście :-)
Z pracy...
-
DST
10.50km
-
Czas
00:41
-
VAVG
15.37km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niby nad jezioro Świdwie
-
DST
14.30km
-
Czas
01:04
-
VAVG
13.41km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Taki był plan pierwotny, ale jak przyszło co od czego to nam się jakoś odechciało i pojechaliśmy na działkę.
Z pracy...
-
DST
10.10km
-
Czas
00:31
-
VAVG
19.55km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
...w ciepły letni wieczór
Leniwe niedzielne pedałowanie "za miedzą", czyli w poszukiwaniu młynów
-
DST
58.40km
-
Teren
8.00km
-
Czas
04:36
-
VAVG
12.70km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę po asfaltach, trochę po chaszczach, trochę po bruku. Wystartowaliśmy z Rosow i pojechaliśmy przez Tantow do Penkun nad jezioro. Po drodze Pauli zasnęła, i choć bardzo chciała ujrzeć jezioro to nie udało się nam jej dobudzić. Z Penkun asfaltem dojechaliśmy do Neuhof a po drodze doszło do kolizji z żabą. Gdy chciałem ją ominąć Ona chciała uskoczyć mi z drogi, tylko że kierunek obrała nie ten... Na szczęście uderzyła w brezent przyczepki i nic jej się nie stało. Sprawdziłem to wracając po chwili tą samą drogą ze wspomnianego Neuhof. Droga za tą wsią skończyła się naglezamieniając się w wąską ścieżkę. Nie mieliśmy w planach ciągania Kruzenszterna po krzakach, więc wróciliśmy kawałek na lepszy jak nam się wydawało gruntowy skrót do Luckow-Petershagen. Lepszy to on był chyba tylko na mapie, bo i on zamieniał się okresowo w dwie ścieżyny. Gdy już byliśmy przy jego końcu a morale spadło prawie do gruntu zauważyłem brak chorągiewek na przyczepce. Na to wszystko jak gdyby nigdy nic na ścieżkę wyszła sobie sarna. Przez chwilę w ogóle nas nie widziała, ale gdy Edith sięgnęła po aparat, no to sami wiecie...Wróciłem więc rowerem Edith i znów przejechałem ten cały odcinek aż do asfaltu; dobrze że choć chorągiewki się znalazły. Następnym celem był dworzec w Casekow i pewien stary napis, którego nie udało sie Edith ustrzelić z pociągu podczas wycieczki do zoo w Eberswalde. Teraz się to udało; wstąpiliśmy jeszcze na miejscowy cmentarzyk przy kościele, gdzie znalazłem ciekawą sentencję na starym nagrobku dziecka. Opuściliśmy Casekow udając się na Garz, w którym chcieliśmy obejrzeć Bramę Szczecińską. Gdy kilka razy byliśmy tu poprzednio była w remoncie.Teraz jest już po, za to ulice Garz sa w remoncie. Ale te wyremontowane prezentują się o wiele lepiej i przyjemniej po nich jechać: bruk rOwny i wstawione pasy asfaltu. Drewniane pompy nie chciały naciągnąć wody mimo prób Pauliny i moich. Ruszyliśmy w kierunku młynów na rzeczce Salvey. Droga zmieniła się w gruntową, ale lepszą niż poprzednia. Pierwszy z młynów, to w zasadzie piękne, klimatyczne miejsce po nim i trochę ruin zabudowań. Niestety także śmieci... Skąd my to znamy ? Drugi w ogóle nie jest oznaczony, ale zwabił nas do niego szum wody. Gdy zjechaliśmy nieco w bok z drogi ukazał nam się domek wcale nie wyglądający na młyn, ale z progiem, z którego z hukiem spadała kaskada wody. Może kiedyś tam był młyn, bo wiele na to wskazuje: charakter miejsca, zabudowania gospodarcze obok(obecnie stajnie dla koni); według wizytówki mieszka tam doktor nauk medycznych w zakresie chirurgii. Brak jednak informacji i nie było też kogo zapytać. Ruszyliśmy więc do trzeciego z młynów, który jest okazałą budowlą w bardzo dobrym stanie. Pełni kilka funkcji: muzeum, hotel, miejsce na konferencje i lekcje szkolne. Był używany do mielenia zboża, ale nie tylko... druga jego funkcja to tartak. Cały proces obróbki zboża i drewna można prześledzić zagłębiając się w to miejsce i jego historię. Stad przez Tantow wróciliśmy do Rosow. I choć zdaliśmy sobie już wcześniej sprawę, że fajny zjazd do Tantow, teraz będzie dla nas podjazdem, to dodatkowo "wmordewind" mocno dał nam się we znaki. Gdy ujrzeliśmy charakterystyczną wieżyczkę kościoła w Rosow, byliśmy już mocno zmęczeni. Tylko Paulinka jak zawsze pełna zapału zrealizowała ostatni "żelazny" punkt wycieczki rowerowej: miejscowy plac zabaw.
Kilka zdjęć
Do roboty z Edith
-
DST
9.90km
-
Czas
00:31
-
VAVG
19.16km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bardzo przyjemne wilgotne powietrze dzisiejszego poranka; no i jazda w miłym towarzystwie :-)))
Do roboty i z powrotem
-
DST
20.30km
-
Czas
01:05
-
VAVG
18.74km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udało się prześliznąć między opadami :-)