Do miasteczka Pasewalk: a ciastko gratis!
-
DST
112.90km
-
Czas
07:07
-
VAVG
15.86km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Taka myśl mnie naszła: ile można jeździć do R. albo L.? Fajne trasy, ale trzeba poznać też inne. W Pasewalku ostatni raz byłem za Ericha Honeckera i nic nie pamiętam z tamtej wizyty u zaprzyjaźnionego narodu niemieckiego. Pojedźmy tam i zobaczmy. No to pojechaliśmy uprzednio zapraszając innych rowerzystów przez Forum RS. Jak się później okazało niektórzy nas gonili, czytaj: dojechali do Pasewalku grubo przed nami. Bo my tak jak zapowiedzieliśmy powlekliśmy się z Hopfenem i dwoma Iwonkami niespiesznie i niezobowiązująco. Czyli przez Bismark, Plowen , Locknitz. Potem też skokiem w bok, byle dalej od głównych dróg: Caselow, lasem do Brollin. Po drodze fajne lasy i leśne uroczysko; miała też być leśna gospoda, ale ostatecznie technika "nie poprowadziła nas na stek z dzika" :-) Jeszcze raz potwierdziła się teza "o wyższości mapy papierowej nad tym tam no... jak to się nazywa...dżipiesem" . Będzie przynajmniej pretekst do kolejnego zajazdu.Majątek Brollin: to bardzo ciekawa sprawa, która stała się dla mnie chyba najciekawszym akcentem.Niektórzy może już o nim słyszeli choćby za sprawą szczecińskiego"Kontrapunktu". Jeśli nie trzeba się tam wybrać: to miejsce działania artystów o nieco hippisowskim klimacie, powiedziałbym z lekką nutką dekadencji. Ale, gdy postaliśmy dłuższą chwilę na podwórzu folwarcznym podszedł do nas jeden z nich i uprzejmie po polsku zaprosił do obejrzenia a właściwie wysłuchania pewnej wystawy. Tematem są przymusowe wysiedlenia, czyli jak Historia taka właśnie przez duże H mieli ludzkie losy i co się z tymi ludźmi dzieje: co zostaje w ich głowach, wspomnieniach, uczuciach. Naprawdę warto się tam wybrać i posłuchać. Temat na niejedną "nocną Polaków rozmowę" gotowy; cały czas myślę o tym. Tak mi to siadło na głowę. Dalej było już tylko 7 kilometrów do celu. Pasewalk okazał się być bardzo przyjemnym miasteczkiem. Bardziej niż rynek spodobały mi się mury i trasa tuż przy nich: zaliczasz w ten sposób ładne widoki, fajny klimat i wszystkie ważne zabytki: obie bramy, obie wieże i Kościół Mariacki. Piękna świątynia jest co prawda w remoncie, ale dostepna i już widać efekty prac. "Cafe Herta am Prenzaluer Tor" to osobny rozdział: kawiarnia z ilością miejsc parkingowych dla rowerów większą niż dla aut, z klimatycznym widokiem na mury i Kościół Mariacki. Kawa była pyszna a sernik straciatella okazał się być dodatkiem darmowym. Nie wiemy, czy to pomyłka czy zasada tej kawiarni? Ale jest fajne miejsce na sobotnią kawę, jakby co. Aż nie chciało się wracać, ale czas naglił (a Hopfena nawet obowiązki wzywały). Wróciliśmy przez Krugsdorf, Locknitz koło jeziora i Dębu, Schwennenz do Stobna. Tam się rozstaliśmy z "Grupą Przecławską". Ilość kilometrów okazała się być znacząco większa od planowanej, więc padliśmy "jak kawki".
Zdjęcia z wycieczki
Działkowa majówka
-
DST
13.40km
-
Czas
00:48
-
VAVG
16.75km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny leniwy wyjazd "na rolę". Pod górę tam i z górki z powrotem. Nuuuuuuda Panieeee...
Taka to majówka
-
DST
28.86km
-
Czas
01:25
-
VAVG
20.37km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niestety dziś do roboty i tyle mamy z majówki, że w 3 dni trzeba zrobić to co normalnie w tydzień i jeszcze ta przeplatanka: wolne-praca-wolne-praca. Do luftu ten pomysł. Na jutro w planach działka (znów pod górę :-) )a 4/05 pojedziemy na kawę do Pasewalku. Nie byłem tam od czasów jedynie słusznego ustroju.
Ktoś chce się przyłączyć ?
Leniwie na działkę
-
DST
12.84km
-
Czas
00:45
-
VAVG
17.12km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak Święto Pracy, to Święto Pracy: krótko, ale pod górę pojechaliśmy na działkę "świętować" (czytaj: popracować) na roli. Z powrotem bardzo fajna jazda, bo non stop "z górki na pazurki".
Z pracy, trochę tu i tam
-
DST
28.40km
-
Czas
01:23
-
VAVG
20.53km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziwna pogoda wieczorem: niby ciepło, ale jak wiatr dmuchnął to trzeba było pod przecławską biblioteką z kurtką się przeprosić. Kilka minut po wejściu do domu rozpadało się. Co tu się na tym portalu wyrabia? 2 dni nie zaglądałem a tu proszę: zamiast jeździć mam teraz "na siłkę" z kijkami chodzić ?
Dojazd do pracy mam dobry...
-
DST
19.90km
-
Czas
01:03
-
VAVG
18.95km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pojechałem do pracy, ale powrót autem. W domu ospa i w ogóle "coś nie tegesik". Eh...
Dojazd do pracy mam dobry...
-
DST
39.90km
-
Czas
01:52
-
VAVG
21.38km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chyba rozkręciłem się na "Pilskiej 100" z Kruzenszternem i teraz bez niego mknę po mieście jak wariat. Wyjechałem o kilka minut później niż powinienem, ale w robocie byłem jak zawsze. Hm "mleko ma najlepszy transport; inaczej się zsiada" :-0
Debili rozbijających butelki gdzie popadnie w naszym mieście nie brak.
Dojazd do pracy mam dobry...
-
DST
39.70km
-
Czas
01:53
-
VAVG
21.08km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zimno w uszy rankiem; komin spełnił swoje zadanie. Za to po południu pogoda jak marzenie. Jechać tak się chciało, że czas najlepszy się wykręcił bez żadnego wysiłku :-)) Pozdrawiam serdecznie kierowcę 40 tonowej ciężarówki wyprzedzającego mnie "na gazetę" na łuku ul. Energetyków w stronę Prawobrzeża. Co mu tam jakiś rowerzysta; się go wyprzedzi i można pędzić dalej. Nawet nie poczuje jak będzie umierał...
"Pilska 100": rzeki, lasy, szuwary i....puchary :-)
-
DST
129.10km
-
Teren
15.00km
-
Czas
08:55
-
VAVG
14.48km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zaczęło się od informacji uzyskanej prawie "pocztą pantoflową" od znajomego rowerzysty z Czerwonaka. Ponieważ nigdy nie byliśmy na ziemi pilskiej a już "nas nosiło" na jakiś wyjazd, postanowiliśmy wziąć udział w pierwszym zorganizowanym rajdzie. I tak w sobotni poranek śmignęliśmy całą naszą ekipą na stację, by porannym pociągiem udać się do Piły. Byliśmy pierwszymi rowerzystami chętnymi na przejazd tym pociągiem, więc bez problemów wjechaliśmy do szynobusu. Nim ruszył dołączyli do nas jeszcze Hopfen z Iwoną i jeszcze jeden kolega; zrobił się rowerowy tłok. Droga do Piły minęła przyjemnie na rowerowych pogaduszkach... W Pile czekali na nas Marek i Zbyszek, dzięki którym dogoniliśmy we wsi Kaczory rajdową grupę. Mocne wrażenie zrobił na nas ich widok: całe podwórze jednej z posesji zastawione rowerami, kolorowe stroje różnych klubów i bractw rowerowych z Piły, Trzcianki, Krzyża, Poznania, Bydgoszczy; lekko licząc około 60 osób. W pięknym słońcu to wszystko mieniło się, błyszczało, uśmiechało się do nas. Jako jedyni byliśmy z dziećmi, co trochę nas zdeprymowało, bo liczyliśmy na towarzystwo dla córek. Po szybkiej kawce, wpisaniu się do księgi pamiątkowej goszczącego nas Stowarzyszenia Przyjaciół Kaczor i Okolic ( a co ! jest takie jak przystało na 500-letnią wieś)ruszyliśmy w stronę Śmiłowa i Zelgniewa. W Zelgniewie uskuteczniliśmy krótki postój przy tablicy pamiątkowej poświęconej poległym obrońcom Ojczyzny w 1939 r. Dalsza droga wiodła częściowo asfaltami, trochę drogami polnymi i leśnymi; dość mocno dawał się we znaki zimny, chwilami silny wiatr wiejący rzecz jasna w twarz. Głubczyn to bardzo ciekawa wieś, w której warto zatrzymać się na dłużej nie tylko ze wzgledu na jej malownicze położenie. Tutaj, bowiem przechodziła w 1939 r. granica polsko-niemiecka, tutaj w latach 1930-1939 działała polska szkoła w prywatnym domu zachowanym do dziś, tu wreszcie pochowano ks. Maksymiliana Grochowskiego ostatniego prezesa V Dzielnicy Związku Polaków w Niemczech. W Głubczynie zachowały się także dawne poniemieckie budynki obsługi granicy, tzw. zolle. Nieźle jak na jedną wieś: historia zostawiła tu wiele śladów. Do Paruszki zaprowadziła nas gładka nitka asfaltu wijaca się w malowniczym lesie. Brakowało tylko zapachu lasu, jeszcze za zimno... Karolinie mocno dał się we znaki odcinek do Głubczyna ze względu na podjazdy, wiatr i piach. Trochę jechaliśmy "na lokomotywę", czego już dawno nie robiliśmy. Teraz pomógł jej Roman: rowerzysta słusznego wzrostu: razem dokonali prawdziwej "ucieczki z peletonu" i zniknęli nam z oczu, aż do krzyża na skraju Paruszek. Przez grzybodajne okolice Plecemina dotarliśmy do "Baru pod słoniem" w Krępsku u ujścia Rurzycy do Gwdy. Pora była już obiadowa, więc zabawiliśmy tu godzinkę; dziewczyny skorzystały z placu zabaw i gastronomii; poszliśmy też na spacer nad rzekę. Potem przez Starą Łubiankę i Zawadę z najstarszym w okolicy małym, drewnianym kościółkiem z XVII w. dotarliśmy do Szydłowa. Tutaj zamieniliśmy budynek szkoły w bazę rowerową: korytarze zapełniły bicykle, klasy zamieniły się w sypialnie, skorzystaliśmy z prysznica i posilaliśmy się pyszną grochówką. Naprawdę rewelacyjne warunki, ale organizatorzy mieli coś jeszcze w zanadrzu: każdy otrzymał pamiątkowy kubek, mapy okolic i wziął udział w losowaniu fantów. Karolina została tzw. "sierotką" i dzielnie pomagała Jasiowi w przydzielaniu nagród. Potem do późnej nocy chętni grali w siatkę, lub toczyli nocne Polaków rowerowe rozmowy. My zostaliśmy wyróżnieni przez organizatorów i nocowaliśmy ze względu na dzieci w oddzielnej sali, niektórzy nam zazdrościli...Padliśmy jak kawki po tych pierwszych 70 kilometrach.
Po szybkiej pobudce (dyscyplina jak w wojsku na kompanii; kto był ten wie o co chodzi) na zebraniu czekała wielka niespodzianka. Karolina jako najmłodszy uczestnik "na własnych kołach" X Rajdu Kolarskiego "Pilska setka" otrzymała pamiątkowy puchar ! Najstarszy uczestnik także zgarnął taki sam, a miał lat dobrze ponad 70. Gromkie brawa od rowerowej braci tez maja swoja wartość. Ruszamy w dobrych humorach i ostrym słońcu w kierunku Kłody i Stobna. Droga to asfaltowa, to "kocie łby", to betonowe płyty. Warunki drogowe spowalniają mnie do tego stopnia, że jadę ten parszywy odcinek jako ostatni.Wiatr też wieje "w jedynym słusznym kierunku" i niestety jest zimny.Po drodze żegnamy niektórych rajdowiczów odbijających "ku domowi". Wśród nich i Romana, któremu serdecznie dziękujemy z pomoc, którą okazał Karolinie. Dłuższy postój notujemy w Ługach Ujskich, bo na nasz widok miejscowe sklepy otwierają swoje podwoje. To też wieś z ciekawą przeszłością: najstarsza olęderska osada w Wielkopolsce, Holendrzy zwani tu Olędrami sprowadzili się tutaj w XVI w., aby pomóc w rolniczym zagospodarowaniu nadrzecznych terenów. Miejscowy kościół z XIX w. ma na wieży krzyż i...gwiazdę Dawida, a całości obrazu dopełnia kilkanaście bocianich gniazd. Za wsią znów jadę kilka kilometrów na końcu, bo wzdłuż rzeki trasa prowadzi wyboisto-piaszczystą drogą polną. Ale za to krajobraz nadrzeczny wynagradza mi wysiłek: rzeka pięknie wije się wśród łąk niczym wąż, w górze słyszę i widzę stada kołujących żurawii i dookoła w zasięgu wzroku brak oznak cywilizacji. Pięknie :-) Tak docieramy do Motylewa, które w zasadzie jest już dzielnicą Piły. Stąd Marek i Zbyszek eskortują nas do miasta, reszta rajdowiczów jedzie bowiem dróżką nieprzejezdną dla "Kruzenszterna" Pauliny. W samej Pile oglądamy jeszcze dom rodzinny Stanisława Staszica i dwa kościoły. A jeszcze dawne więzienie, w którym obecie mieści się Podoficerska Szkoła Policji :-) no i ulubiona restauracja dzieci. Obok niej sklep z szyldem "Smaki Noteci"; niestety zamknięty. Kościół pw. św. Antoniego wywołuje ciekawe wrażenie: modernistyczna bryła, ciemne, surowe wnętrze jest niemal puste, jak grobowiec. W ołtarzu największy krucyfiks w kościołach Europy: 7 metrowy, drewniany pokryty brązem. Najstarszej świątyni w Pile już niestety nie obejrzymy: na miejscu kościoła pw. obu świętych Janów: Chrzciciela i Ewangelisty stoi ohydna bryła wieżowca-hotelu.
Jeszcze powrotna podróż szynobusem: od Wałcza coraz bardziej przypominającym tramwaj w godzinach szczytu i w szybko zapadającym zmroku wracamy do domu.
Zdjęcia z rajdu można obejrzeć tutaj
Dojazd do pracy mam dobry...
-
DST
40.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
21.43km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś to już jakby lato...?? Nie wiem jak to się stało, ale o zmroku zszedłem poniżej godziny "na powrocie". Czyli można...
Zdjęcia z DDR na stronie Radia Szczecin