iskiereczka74 prowadzi tutaj blog rowerowy

"Pilska 100": rzeki, lasy, szuwary i....puchary :-)

  • DST 129.10km
  • Teren 15.00km
  • Czas 08:55
  • VAVG 14.48km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 kwietnia 2013 | dodano: 23.04.2013

Zaczęło się od informacji uzyskanej prawie "pocztą pantoflową" od znajomego rowerzysty z Czerwonaka. Ponieważ nigdy nie byliśmy na ziemi pilskiej a już "nas nosiło" na jakiś wyjazd, postanowiliśmy wziąć udział w pierwszym zorganizowanym rajdzie. I tak w sobotni poranek śmignęliśmy całą naszą ekipą na stację, by porannym pociągiem udać się do Piły. Byliśmy pierwszymi rowerzystami chętnymi na przejazd tym pociągiem, więc bez problemów wjechaliśmy do szynobusu. Nim ruszył dołączyli do nas jeszcze Hopfen z Iwoną i jeszcze jeden kolega; zrobił się rowerowy tłok. Droga do Piły minęła przyjemnie na rowerowych pogaduszkach... W Pile czekali na nas Marek i Zbyszek, dzięki którym dogoniliśmy we wsi Kaczory rajdową grupę. Mocne wrażenie zrobił na nas ich widok: całe podwórze jednej z posesji zastawione rowerami, kolorowe stroje różnych klubów i bractw rowerowych z Piły, Trzcianki, Krzyża, Poznania, Bydgoszczy; lekko licząc około 60 osób. W pięknym słońcu to wszystko mieniło się, błyszczało, uśmiechało się do nas. Jako jedyni byliśmy z dziećmi, co trochę nas zdeprymowało, bo liczyliśmy na towarzystwo dla córek. Po szybkiej kawce, wpisaniu się do księgi pamiątkowej goszczącego nas Stowarzyszenia Przyjaciół Kaczor i Okolic ( a co ! jest takie jak przystało na 500-letnią wieś)ruszyliśmy w stronę Śmiłowa i Zelgniewa. W Zelgniewie uskuteczniliśmy krótki postój przy tablicy pamiątkowej poświęconej poległym obrońcom Ojczyzny w 1939 r. Dalsza droga wiodła częściowo asfaltami, trochę drogami polnymi i leśnymi; dość mocno dawał się we znaki zimny, chwilami silny wiatr wiejący rzecz jasna w twarz. Głubczyn to bardzo ciekawa wieś, w której warto zatrzymać się na dłużej nie tylko ze wzgledu na jej malownicze położenie. Tutaj, bowiem przechodziła w 1939 r. granica polsko-niemiecka, tutaj w latach 1930-1939 działała polska szkoła w prywatnym domu zachowanym do dziś, tu wreszcie pochowano ks. Maksymiliana Grochowskiego ostatniego prezesa V Dzielnicy Związku Polaków w Niemczech. W Głubczynie zachowały się także dawne poniemieckie budynki obsługi granicy, tzw. zolle. Nieźle jak na jedną wieś: historia zostawiła tu wiele śladów. Do Paruszki zaprowadziła nas gładka nitka asfaltu wijaca się w malowniczym lesie. Brakowało tylko zapachu lasu, jeszcze za zimno... Karolinie mocno dał się we znaki odcinek do Głubczyna ze względu na podjazdy, wiatr i piach. Trochę jechaliśmy "na lokomotywę", czego już dawno nie robiliśmy. Teraz pomógł jej Roman: rowerzysta słusznego wzrostu: razem dokonali prawdziwej "ucieczki z peletonu" i zniknęli nam z oczu, aż do krzyża na skraju Paruszek. Przez grzybodajne okolice Plecemina dotarliśmy do "Baru pod słoniem" w Krępsku u ujścia Rurzycy do Gwdy. Pora była już obiadowa, więc zabawiliśmy tu godzinkę; dziewczyny skorzystały z placu zabaw i gastronomii; poszliśmy też na spacer nad rzekę. Potem przez Starą Łubiankę i Zawadę z najstarszym w okolicy małym, drewnianym kościółkiem z XVII w. dotarliśmy do Szydłowa. Tutaj zamieniliśmy budynek szkoły w bazę rowerową: korytarze zapełniły bicykle, klasy zamieniły się w sypialnie, skorzystaliśmy z prysznica i posilaliśmy się pyszną grochówką. Naprawdę rewelacyjne warunki, ale organizatorzy mieli coś jeszcze w zanadrzu: każdy otrzymał pamiątkowy kubek, mapy okolic i wziął udział w losowaniu fantów. Karolina została tzw. "sierotką" i dzielnie pomagała Jasiowi w przydzielaniu nagród. Potem do późnej nocy chętni grali w siatkę, lub toczyli nocne Polaków rowerowe rozmowy. My zostaliśmy wyróżnieni przez organizatorów i nocowaliśmy ze względu na dzieci w oddzielnej sali, niektórzy nam zazdrościli...Padliśmy jak kawki po tych pierwszych 70 kilometrach.
Po szybkiej pobudce (dyscyplina jak w wojsku na kompanii; kto był ten wie o co chodzi) na zebraniu czekała wielka niespodzianka. Karolina jako najmłodszy uczestnik "na własnych kołach" X Rajdu Kolarskiego "Pilska setka" otrzymała pamiątkowy puchar ! Najstarszy uczestnik także zgarnął taki sam, a miał lat dobrze ponad 70. Gromkie brawa od rowerowej braci tez maja swoja wartość. Ruszamy w dobrych humorach i ostrym słońcu w kierunku Kłody i Stobna. Droga to asfaltowa, to "kocie łby", to betonowe płyty. Warunki drogowe spowalniają mnie do tego stopnia, że jadę ten parszywy odcinek jako ostatni.Wiatr też wieje "w jedynym słusznym kierunku" i niestety jest zimny.Po drodze żegnamy niektórych rajdowiczów odbijających "ku domowi". Wśród nich i Romana, któremu serdecznie dziękujemy z pomoc, którą okazał Karolinie. Dłuższy postój notujemy w Ługach Ujskich, bo na nasz widok miejscowe sklepy otwierają swoje podwoje. To też wieś z ciekawą przeszłością: najstarsza olęderska osada w Wielkopolsce, Holendrzy zwani tu Olędrami sprowadzili się tutaj w XVI w., aby pomóc w rolniczym zagospodarowaniu nadrzecznych terenów. Miejscowy kościół z XIX w. ma na wieży krzyż i...gwiazdę Dawida, a całości obrazu dopełnia kilkanaście bocianich gniazd. Za wsią znów jadę kilka kilometrów na końcu, bo wzdłuż rzeki trasa prowadzi wyboisto-piaszczystą drogą polną. Ale za to krajobraz nadrzeczny wynagradza mi wysiłek: rzeka pięknie wije się wśród łąk niczym wąż, w górze słyszę i widzę stada kołujących żurawii i dookoła w zasięgu wzroku brak oznak cywilizacji. Pięknie :-) Tak docieramy do Motylewa, które w zasadzie jest już dzielnicą Piły. Stąd Marek i Zbyszek eskortują nas do miasta, reszta rajdowiczów jedzie bowiem dróżką nieprzejezdną dla "Kruzenszterna" Pauliny. W samej Pile oglądamy jeszcze dom rodzinny Stanisława Staszica i dwa kościoły. A jeszcze dawne więzienie, w którym obecie mieści się Podoficerska Szkoła Policji :-) no i ulubiona restauracja dzieci. Obok niej sklep z szyldem "Smaki Noteci"; niestety zamknięty. Kościół pw. św. Antoniego wywołuje ciekawe wrażenie: modernistyczna bryła, ciemne, surowe wnętrze jest niemal puste, jak grobowiec. W ołtarzu największy krucyfiks w kościołach Europy: 7 metrowy, drewniany pokryty brązem. Najstarszej świątyni w Pile już niestety nie obejrzymy: na miejscu kościoła pw. obu świętych Janów: Chrzciciela i Ewangelisty stoi ohydna bryła wieżowca-hotelu.
Jeszcze powrotna podróż szynobusem: od Wałcza coraz bardziej przypominającym tramwaj w godzinach szczytu i w szybko zapadającym zmroku wracamy do domu.

Zdjęcia z rajdu można obejrzeć tutaj




komentarze
przemekturysta
| 13:47 czwartek, 25 kwietnia 2013 | linkuj Chyba spotkaliśmy się na tej imprezie. Bardzo udany rajd. Oby takich więcej. Teraz czekam na Magiczną Sobotę.
Pozdrawiam
ivoncja
| 20:41 środa, 24 kwietnia 2013 | linkuj Byłam ciekawa, jak Karolina dawała sobie radę. :) Dzielna dziewczyna, coś mi mówi, że ma przed sobą więcej niż dwa sezony! :))
Fantastyczna wycieczka, aż żałuję, że nas tam nie było. :)
rowerzystka
| 08:17 środa, 24 kwietnia 2013 | linkuj Świetna impreza. Na zdjęciach widziałam, że rośnie wam ambitna bikerka. Jeszcze trochę i będziecie jeździć w dwójkę bo dziewczyny pognają w siną dal w zawrotnym tempie :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ciest
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]