iskiereczka74 prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowa Rugia 2012, czyli wakacje bez samochodu ; dzień 3

  • DST 58.50km
  • Czas 04:37
  • VAVG 12.67km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 3 lipca 2012 | dodano: 28.07.2012

Trzeci dzień naszej podróży jest bardzo ważny: według planu dziś dojedziemy na wyspę. Poranek jest pochmurny i wietrzny, ale na szczęście suchy. Szybko zjadamy śniadanie i zwijamy obóz. Coś nas pogania (czyżby wyspa już nas wołała ??) i ten pośpiech trochę się na nas mści. Na skrzyżowaniu Karolina zalicza kolejną wywrotkę i łamie błotnik w przednim kole. W południe zwiedzamy ruiny klasztoru w Eldenie na przedmieściach Greifswaldu. To bardzo malownicze miejsce kryje w sobie pewien polski akcent: obok książąt pomorskich pochowano tu dobrze znaną szczecinianom Polkę: Annę drugą żonę księcia Bogusława X. Przez dzielnicę Wieck z ciekawym zwodzonym mostem klapowym z 1887 roku docieramy do greifswaldzkiego rynku. Stare miasto to strefa dostępna tylko dla pieszych, trzeba zostawić rowery na parkingu, na którym rzecz jasna brak miejsc. Parkujemy „tam gdzie inni” i udajemy się na zwiedzanie. Uliczki pełne są ludzi, zewsząd słychać rozmowy we wszelakich językach. Piękno architektury centralnego placu psują niestety stragany handlarzy przesłaniające kamieniczki. Nie wiem dlaczego postawiono te namioty właśnie tu; ewidentnie przeszkadzają w podziwianiu całości założenia tego miejsca. Gdy byłem na tym rynku dwa lata temu też tu były; może to jakaś tradycja? Według mnie to błąd… Czas pozwolił nam jeszcze na odwiedzenie świątyni St. Marien Kirche i zjedzenie lodów. Na gruntowne zwiedzanie tego uniwersyteckiego i hanzeatyckiego miasta trzeba poświęcić kilka dni. My musimy jechać udajemy się więc przez port nad rzeką Ryck w kierunku Stralsundu. Po drodze mijamy szczeciński akcent: hotel o wdzięcznej nazwie” Stettiner Hof ” z gryfem w herbie.
Za miastem okazuje się, że szlak rowerowy prowadzi obok drogi dla samochodów. Wszystko fajnie, tylko że ta droga jest brukowana i ma długość około 20 kilometrów. Nazwaliśmy ją Zieloną Milą, bo właściwie jest aleją wśród drzew (to dobrze, bo akurat słońce zaczęło mocno przypiekać) a między kostkami rośnie trawa. Wszystko to sprawia, że w perspektywie widzimy przed sobą fajny zielony dywan cieszący oko; niestety komfort jazdy jest niewątpliwie słabszy. Szczególnie Paulinie w przyczepce dokuczają wstrząsy, na szczęście chwilami po prawej stronie już dostrzegamy Rugię. W połowie Zielonej Mili dogania nas ekipa z Wielkopolski, którą przelotnie widzieliśmy w Greifswaldzie, i którą od dłuższego czasu widziałem za nami na trasie. To Aneta i Maciek z synem Jonaszem oraz psem Nalą, także udający się na wyspę. Dojazd do granicy administracyjnej Stralsundu zajmuje nam dwie godziny, na horyzoncie majaczy już konstrukcja wielkiego mostu na wyspę i wreszcie lądujemy w upragnionym przez dziewczyny miejscu, czyli w fast foodzie. Jeszcze tylko przejazd małym mostem Rügendamm i „na wieczorynkę” docieramy na camping. Tutaj znów spotykamy znajomą grupę z Wielkopolski, więc mamy okazję bliżej ich poznać. Przy rozkładaniu namiotu okazuje się, że przetarła się torba od niego, ale na szczęście zawartość pozostała nienaruszona. Przyczyną okazuje się plastikowa opaska mocująca błotnik, której ostrej krawędzi wcześniej jakoś nie zauważyłem. Wieczór znów jest piękny: bezwietrzny i słoneczny. Gdy dziewczynki już śpią wymykamy się z Edith, by popatrzeć na Stralsund w zapadającym zmroku.




komentarze
Misiacz
| 21:43 poniedziałek, 30 lipca 2012 | linkuj Dobrze, że zwiedzając Greifswald nie zauważyłem tego zakazu i dzięki temu nie chodziłem "z buta" :).
Zielona Mila to Hansa Route, którą z Basią mimo kostki lubimy za klimat.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa dykow
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]