Wrzesień, 2013
Dystans całkowity: | 709.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 38:08 |
Średnia prędkość: | 18.60 km/h |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 33.78 km i 1h 48m |
Więcej statystyk |
Dojazd do pracy mam dobry...
-
DST
39.10km
-
Czas
01:52
-
VAVG
20.95km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Testowałem opcję drzemki o jeden raz za dużo; efekt: trzeba było ostro kręcić. Światła sprzyjały: normalnie zielona faaaalaaa!Powrót "na krótki rękaw i nogawki" pewnie już jeden z ostatnich w tym roku.
Do pracy tylko
-
DST
19.60km
-
Czas
00:57
-
VAVG
20.63km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nadal zimno rankiem. Powoli przyzwyczajam się do tego.
Ale chłodek
-
DST
19.60km
-
Czas
01:00
-
VAVG
19.60km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś jeszcze zimniej, niż wczoraj: dziewięć stopni. Poprosiłem buffa o ochronę. Niewątpliwie już jesień.
Dojazd do pracy mam dobry...
-
DST
38.90km
-
Czas
01:51
-
VAVG
21.03km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Gdzie się podziały te ciepłe poranki ??? Dziś tylko jedenaście stopni, czyli chłodno.
Fontane und Schinkel Stadt
-
DST
18.00km
-
Czas
01:30
-
VAVG
12.00km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po sobocie pełnej wrażeń znaleźliśmy się w Neuruppin położonym nad malowniczym jeziorem. Rodzinne miasto Theodora Fontane i co dla nas ważniejsze: niezrównanego architekta Berlina Karla Friedricha Schinkla. Chcieliśmy zacząć od porannej mszy co po godzinnych perturbacjach udało nam się: w końcu znaleźliśmy się na placu przy kościele ewangelickim, gdzie odprawiona została msza święta katolicka. Taki ekumenizm :-) Msza była uroczysta, ze względu na trwające dni diecezjalne. Podobało nam się, że każdy uczestnik otrzymał do ręki "program muzyczny", czyli teksty i melodie pieśni, by mógł aktywnie włączyć się w nabożeństwo. Po mszy obejrzeliśmy XIII-wieczny Kolsterkirche umiejscowiony na skarpie nad jeziorem a będący pozostałością klasztoru. Neuruppin zaskakuje nas szerokością głównych ulic i wielkością trzech placów. Nic dziwnego, że mieszkający tu młody Schinkel obserwując odbudowę miasta po wielkim pożarze wybrał zawód architekta. Piękny jest budynek Starego Gimnazjum z mottem:"Civibus Aevi Futuri", wzrok przyciąga monumentalny gmach Muzeum i barokowy Kościół Farny św. Marii. Nade wszystko w niedzielny poranek miło jest pojeździć po pustych zaułkach, w których kiedyś tętniło życie: znaleźć starą piekarnię i gospodę, przyjemnie jest nawet zabłądzić w drodze na dworzec, który dworcem już nie jest. Piękne miasto, któremu uroku w to niedzielne przedpołudnie dodawały stare motocykle i samochody przemykające tu i ówdzie po brukowanych ulicach. Jest jeszcze Tempelgarten, gdzie można podumać wśród rzeźb i zieleni, jak to czynił następca tronu Fryderyk Wielki, jest kamienica z apteka, gdzie na świat przyszedł Theodor Fontane, jest pomnik Schinkla. Jest jeszcze promenada wzdłuż jeziora i port, którego jeszcze nie odkryliśmy. Mamy nadzieję jeszcze tutaj wrócić...
Zdjęcia znajdziecie tutaj
Berlin, Berlin du bist so...
-
DST
55.70km
-
Czas
04:20
-
VAVG
12.85km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tradycyjny nasz wrześniowy wypad na berlińskie podwórka miał za główny cel wizytę na pchlim targu, ale... zrobił się z tego fajny wypad berlińskoznawczy. A to głównie dzięki Krzyśkowi, który towarzyszył nam na berlińskich ścieżkach. Zaczęliśmy w Hennigsdorfie, w którym spotkaliśmy się z Krzyśkiem. Stamtąd ruszyliśmy częściowo znanym nam już szlakiem Berliner Mauerweg ku Bernau Str. Po drodze przekraczamy Havelę i wjeżdżamy do B. Pierwszy bardzo ciekawy obiekt na trasie to dawne zakłady Borsig Werke obecnie zamienione w centrum handlowe dzielnicy Tegel. Ale jak zamienione: fantastycznie połączone dawne budynki z cegły z nowoczesną architekturą za szkła i stali. A jeszcze kilkadziesiąt lat temu produkowano tutaj...lokomotywy!(m.in. na potrzeby Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej) Górująca nad kompleksem Borsigturm i piękna brama wjazdowa są świadectwem minionej potęgi przemysłowej. Kontynuując nasz rowerowy spacer po kilometrach berlińskich dróg rowerowych mijamy więzienie w Tegel. Może nie wspominałbym o nim (to tylko więzienie...), ale okazuje się, że i tutaj jest na co popatrzeć; mało tego można coś kupić. Wszystko co można kupić w tym butiku produkuje się za więziennymi murami najeżonymi zwojami drutu kolczastego i dziesiątkami kamer. Te kamery chyba nas zdeprymowały i w efekcie nie mamy żadnego zdjęcia. W ogrodzie przy ulicy mini wystawa wyrobów z metalu "made in JVA": m.in. meble ogrodowe i... stojaki na rowery :-)) Niech mi ktoś powie, że więzień "musi się nudzić". Nasz nieoceniony przewodnik proponuje nam nieco zjechać z głównej ulicy i prowadzi nas w "ciekawe miejsce". Przez zaułki o kosmicznie brzmiących nazwach: Uranus i Meteor docieramy do...miejsca, którego istnienia nawet nie podejrzewaliśmy: siedząc na murze oporowym i majtając nogami nad mknącymi autostradą samochodami tuż za autostradą widzimy lotnisko Tegel. Jest niemal na wyciągnięcie reki a startujące (bądź lądujące) kolosy możemy podziwiać tuż nad naszymi głowami. Choć jak mówi Krzysiek jesteśmy "wielkimi pechowcami", bo z uwagi na kierunek wiatru tuż obok mamy starty a nie jak zazwyczaj lądowania, które są bardziej widowiskowe to i tak jesteśmy "wniebowzięci". Super miejsce, ale trzeba się śpieszyć z oglądaniem, bo lotnisko Tegel będzie zamykane, gdy powstanie nowy port lotniczy. Ruszyliśmy w końcu dalej, by dotrzeć do Pinke-Panke: to takie miejsce zabaw dla dzieci, ale nie standardowy plac zabaw jakich dziesiątki. To taka "wieś w mieście" z zagrodą dla zwierząt i drobiu, miejscem gdzie dzieciaki mogą zbudować z desek np. domek na drzewie, coś pozbijać, coś zdemontować, tu popukać, tam postukać. Taka alternatywa dla komputera i telewizora. Mijając tysiące rowerów te w ruchu i te przypięte docieramy do Mauer Park: miejsca na granicy dwóch dzielnic a przez kilkadziesiąt lat miejsca na granicy dwóch "światów". Obecne miejsce spotkań i wypoczynku było kiedyś "strefą śmierci" o czym przypominają fragmenty muru i wkomponowane w otoczenie wołania o pokój na ziemi. Trochę jednak to zaniedbane i jakieś takie nie do końca zaakceptowane przez mieszkańców ? Stad już blisko do naszego pchlego targu
Niestety okazuje się, że to nie sobota a niedziela jest tutaj dniem targowym. Jedyne czynne stoisko to warsztat renowacji i sprzedaży starych rowerów. Zamiast spodni kupujemy więc dzwonek do roweru dla Edith i jedziemy dalej ku Gesundbrunnen; w oddali majaczy wieża na Alexander Platz. Cel następny to wzgórze Humboldthain, gdzie po wjechaniu podziwiamy widoki B. i okolic oraz robimy krótki popas. Chcemy jeszcze zobaczyć wieżę strażniczą między domami mieszkalnymi przy Kieler Str., której ze względu na późną porę i ciemności przeoczyliśmy prawie rok temu. Po drodze jednak...mijamy mały cmentarzyk, na który "zapraszają" anioły. Zatrzymujemy się i wkraczamy tam, by odkryć już na wstępie "polski ślad" w postaci płyty nagrobnej Feliksa Hilarego Podlewskiego ufundowanej przez nie byle kogo bo książąt Radziwiłłów, których tenże był nauczycielem i przyjacielem. Zagłębiamy się w ciszę tego pięknego miejsca, by odkryć kolejne nagrobki będące świadectwem historii: polskie i niemieckie nazwiska, grób funkcjonariusza tajnej policji z lat II Wojny Światowej. Największa jednak niespodzianka czeka na nas, gdy już opuszczamy to piękne miejsce przypominające nam usytuowaniem i charakterem (choć oczywiście nie rozmiarem) paryski cmentarz Montmartre. Gdy już jesteśmy na chodniku poza cmentarzem Krzysiek zwraca uwagę na polska flagę wbitą przy skromnej płycie nagrobnej znajdującej się w samym narożniku pozbawionego innych grobów trawnika. I w ten sposób odkrył grób Atanazego Raczyńskiego: słynnego mecenasa sztuki, właściciela galerii sztuki przy Unter den Linden i pewnej parceli w Berlinie Jego grobowiec znalazł się po podziale Berlina w pasie muru i jako stojący na jego drodze został usunięty na kilkadziesiąt lat. Niesamowite: byliśmy tak blisko i zarazem tak daleko od tego "odkrycia". Rok temu minęliśmy cmentarz schowany w mroku, by teraz niespodziewanie odkryć grób Atanazego Raczyńskiego. Berlin du bist so... !!! Zadowoleni z tego odkrycia bez trudu znajdujemy wieżę przy Kieler str. Tutaj Krzysiek spogląda na zegarek i zarządza powrót do Hennigsdorfu, bo słońce tymczasem zaczyna opadać coraz niżej. Pełni wrażeń docieramy tam pod wieczór, po czym skwapliwie korzystamy z zaproszenia Naszego Przewodnika.
Zdjęcia z wycieczki znajdziecie tutaj
Dojazd do pracy mam dobry...
-
DST
47.80km
-
Czas
02:26
-
VAVG
19.64km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jedzie się i już... po mieście i do roboty
Do roboty, chociaż...
-
DST
39.10km
-
Czas
02:03
-
VAVG
19.07km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
...chciałoby się pojechać gdzie indziej w tak pięknych okolicznościach przyrody. Jadąc któryś z kolei raz Al. Piastów po górę w stronę Pl. Kościuszki nagle zauważyłem, że łamię prawo :-0 Otóż poruszając się jezdnią (nie ma tam DDR) i chcąc skręcić w kampus uniwersytecki w prawo (czyli w łącznik będący chyba najkrótszą DDR-ką w mieście) natykam się kilkanaście metrów wcześniej na... znak zakazu skrętu w prawo. Znak poziomy na tymże łączniku to dwa rowery namalowane każdy w innym kierunku, co sugerowałoby możliwość zarówno wjazdu do kampusu jak i jego opuszczenie tymże. O co tutaj chodzi ???
Łona & Webber kręcą klip ???
-
DST
39.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
19.83km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pochmurno i ciepło. Wieczorem w drodze powrotnej w kampusie przy Al.Piastów spotkałem ekipę filmową z reflektorami, kamerami i całym tym majdanem. Jako, że Edith dzień wcześniej widziała tam znanych szczecińskich raperów Łonę i Webbera podejrzewam, że "coś jest na rzeczy", tzn. Łona kręci jakiś teledysk...
Złota polska
-
DST
39.20km
-
Czas
01:53
-
VAVG
20.81km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dla odmiany dziś po porannej jeździe w ciemnościach piękna pogoda. Tylko jeż żwawo tuptający po drodze dla rowerów nie miał oświetlenia, zaś lisek chytrusek kilkadziesiąt metrów gonił mnie niczym nie lubiący rowerzystów wiejski piesek.