Kinderwyprawka 2013 Dzień I : Pojezierze Drawskie
-
DST
45.40km
-
Czas
04:00
-
VAVG
11.35km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
W piątkowy wieczór 16 sierpnia dotarliśmy do Lubieszewa nad jeziorem Lubie w sam raz. Gdy znaleźliśmy się bowiem samochodem w środku wsi i zastanawialiśmy się, gdzie właściwie jest "Pole u Bruna" natknęliśmy się na sporą grupę znanych nam już i nieznanych rowerzystów: dorosłych i dzieci. Nie było żadnych wątpliwości, ze to uczestnicy Kinderwyprawki 2013, na którą skrzyknęli się forumowicze z forum podrozerowerowe.info. Ale prawdziwego szoku doznaliśmy, gdy po kilku minutach zajechaliśmy na pole namiotowe: na łące położonej malowniczo nad jeziorem Lubie stało kilkanaście namiotów i kilkadziesiąt rowerów małych i dużych oraz przyczepek rowerowych. Według organizatorów było nas tam ok. 50 osób z różnych stron kraju. Piękny to był widok.Po powitaniu z tymi, którzy już pierwszy dzień mieli za sobą rozbiliśmy nasz namiot i zaczęły się rozmowy dorosłych przy ognisku, zabawy dzieci, które trwały długo w noc. Tymczasem rano...Maciej z Kołobrzegu zgodnie z kinderwyprawkową tradycją bezlitośnie uruchomił swój akordeon dając sygnał pobudki. Zaczął się poranny rozruch, którego kulminacyjnym momentem stała się... wizyta piekarni na kółkach. Wreszcie ruszyliśmy przez Stawno do Złocieńca podzieleni na dwie grupy: samochodową i rowerową. Tam po krótkiej wizycie w "Dziale IT" (wiadomo naklejka musi być!) i lodach (nagroda za pierwszy etap:-) )spotkaliśmy się z tymi, którzy wspomagali się samochodami z uwagi na możliwości najmłodszych uczestników poruszających się na własnych kołach. My jako "przyczepkowicze" auto zostawiliśmy "u Bruna". W Złocieńcu wjechaliśmy na trasę rowerową prowadzącą do Połczyna-Zdroju: tutaj wszyscy łącznie z najmłodszymi mogli czuć się bezpiecznie i na luzie. Trasa ma długość 27 km i poprowadzona jest po śladzie dawnej kolejki wąskotorowej; zachowały się budynki dawnych stacji, nawierzchnia jest wyasfaltowana, są miejsca do odpoczynku. Po dotarciu do Cieszyna zajechaliśmy na plażę o wdzięcznej nazwie Gęsia Łączka, a na plaży jak to na plaży: kąpiele, budowanie z piasku itp. atrakcje. Po całym tym słodkim lenistwie ciężko było ruszyć, ale udało się. Wróciliśmy na trasę i podjechaliśmy jeszcze do najbliższej wiaty. Tam nastąpiły roszady i podmiany; jedna z nich dotyczyła Pauliny, która wsiadła na rowerek Marianny podczepiony przez "follow-me" do roweru Maćka. Ruszyliśmy w drogę powrotną do Złocieńca. Nasza dzielna rowerzystka pokonała w ten sposób swoje pierwsze 10 km ! Nagrodą dla wszystkich dużych i małych rowerzystów była wizyta w pizzerii. Po niej ruszyć było jeszcze ciężej, ale daliśmy radę; nawet Paulina dokręciła jeszcze kilka kilometrów i wróciła do przyczepki dopiero na wyraźne żądanie Marianny :-) Cała ekipa wieczorem dotarła na łąkę, na której znów rozpoczął się wieczorny rytuał: kąpiel w jeziorze i ognisko, z którego niektórzy zrezygnowali dopiero bladym świtem.
Zdjęcia są tutaj