iskiereczka74 prowadzi tutaj blog rowerowy

Berliner Mauerweg ukończony w Festiwalu Świateł

  • DST 53.40km
  • Czas 04:08
  • VAVG 12.92km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 października 2012 | dodano: 29.10.2012

Tak niespodziewanie przyszło zaproszenie od Benaska, że ledwo zdążyliśmy się zorganizować. Takiej oferty nie mogliśmy odpuścić, więc w piękne słoneczne i bezwietrzne popołudnie ( na termometrach niewiarygodne 18 stopni pana C !!!) żegnani przez Ewę, Mroczkę i Tigula ruszyliśmy do Hohen Neuendorf, skąd zaczęliśmy w maju objazd Berliner Mauerweg. Aby formalnościom stało się zadość ponownie odwiedziliśmy miejsce majowego startu, czyli Florastr., na której zastrzelono Marinettę Jirkowsky. Przy okazji chciałem uwiecznić starą żółtą tablicę z napisem Berlin, której nie udało się sfotografować poprzednio. Podobała mi się właśnie ze względu na swój stan i wiek (lata 80-te ???), ale niestety zastąpiono ja nową. Ruszyliśmy więc w przeciwną niż w maju stronę krętą leśną drogą docierając do jednej z niewielu zachowanych wież strażniczych tzw. Waldturm "Deutsche Waldjugend". Nie mamy jednak szczęścia, bo teren jest dostępny tylko w określonych godzinach a my jesteśmy po czasie. Podążamy więc dalej pięknym lasem, gdy Nasz Przewodnik niespodziewanie zjeżdża w bok. Tam naszym oczom ukazuje się indiańska wioska zbudowana ku radości dzieciaków: drewniane figury zwierząt, totem, wigwam to atrakcje tej polany. Fajne miejsce, ale już wymagające naprawy, bo wandale docierają i tu niestety. Wyjeżdżamy z lasu na ruchliwą Oranienburger Chaussee a potem odbijamy w (nomem-omen)Silvesterweg, by dotrzeć do miejsca zwanego "Kaczym dziobem". Przyciągnęła nas w to niezwykłe miejsce informacja o stojących tu jeszcze sześciu sztukach starych NRD-owskich lampach granicznych. Mur skręcał tu pod absurdalnym kątem i teren był tak wąski, że uliczka Am Sandkrug była w zasadzie pasem granicznym, na którym mieszkali ludzie. Oczywiście jacy to ludzie mogli mieszkać na NRD-owskim pasie granicznym kilka metrów od właściwego muru (nie tego dodatkowego,wewnętrznego uniemożliwiającego wstęp na pas graniczny jak to było w innych miejscach) nie trzeba chyba pisać. "Sami swoi" byli oświetleni w "Kaczym Dziobie" tak,że chyba nie musieli używać światła w domu. Sympatyczny (nawet bardzo) właściciel jednego z nowo wybudowanych tutaj domów rozwiewa jednak nasze nadzieje: około 3 lata temu lampy zostały zlikwidowane; dlaczego ? sam nie wie. Wracając na właściwą Mauerweg widzimy kolejnych rowerzystów jadących na "Kaczy Dziób" w poszukiwaniu lamp zapewne...Żal po kolejnym śladzie historii rekompensują nam nieco rozległe tereny łąk w rezerwacie Tegeler Fliesstal, którego środkiem wzdłuż rzeczki biegła granica i mur. Po minięciu środka tej uroczej dolinki i podjechaniu pod dość ostry podjazd naszym oczom ukazuje się panorama miasta z górująca nad nim wieżą telewizyjna na Alexanderplatz. Jedziemy dalej, bo słońce zaczyna już powoli opadać a przed nami jeszcze kawałek drogi. Odcinek prowadzący przez dzielnicę Pankow biegnie wzdłuż torów kolejowych nie zrobił na nas pozytywnego wrażenia. Może dlatego, że w szarówce dnia co i rusz na naszej drodze pojawiały się jakieś dziwne typy ludzi a wszystko to w otoczeniu mniej lub bardziej szarych blokowisk. Gdy zjawiamy się na słynnej Bornholmerstr. jest już ciemno i nici choćby z obejrzenia wieży wartowniczej między domami, czy resztek muru. Ciężko będzie też ze zdjęciami, więc staramy się chociaż zapamiętać ten widok: Berlin już płonie światłami, które stąd dobrze widać. Za chwilę zaczniemy poruszać się po tym morzu świateł i światełek, ale póki co bliżej nam do rozświetlonego Gesundbrunnen i pogrążonego w ciemności Huboldthain, niż do Pariser Platz. Jedziemy dalej i przez Bernauerstr. i Kielerstr. docieramy do kanałów Szprewy. Widok na Hauptbahnhof i dzielnicę Mitte nie pozostawia wątpliwości: dziś tutaj w roli głównej światła i światełka. Klucząc docieramy wśród tłumów ludzi do Pariser Platz, gdzie kończy się nasza trasa "po murze", ale zaczyna "po światłach". Potsdamer Platz, Berliner Dom, Brandenburger Tor, Hackescher Markt i juz jest 23 na zegarku. A tu jeszcze tyle do oglądania... To miasto zawsze nas zaskakuje, ale dziś zaskoczyło ponownie, choć tyle już razy z Edith tu byliśmy. Zaskoczyło tłumami na chodnikach i korkami na ulicach o 23-ej, mappingiem na Katedrze, dzięki któremu wciąż zmieniała swoje oblicze na coraz bardziej bajkowe. Najbardziej pozytywnym zaskoczeniem był jednak fakt, że nawet nocą po Berlinie jadą setki rowerzystów, i że jest to jazda bezpieczna i przyjemna. I znów zostaliśmy z lekkim niedosytem i gorącym postanowieniem powrotu; bo jeszcze Pinke Panke, bo jeszcze wzgórze Humoldthain, i jeszcze... i jeszcze... Berlin ! Du bist so wunderbar !!!!

Kilka zdjęć, które udało się mimo wszystko zrobić :-)




komentarze
zbigniewkarczews
| 22:14 wtorek, 30 października 2012 | linkuj KUMPEL MNIE WZIOL DO BERLINA.SIEDLISMY W NOCY NA ROWERY I RAJD PO CENTRUM,JEST COOL,LUBIE BERLIN,TO CIEKAWY KAWAL HISTORII INNEJ NIZ POLSKA,ALE ZNAJAC JA MOZEMY OBIEKTYWNIEJ OCENIAC SWIAT,CHOC OSSI SA SZTYWNI,KUMPEL ZNA BERLIN BO TAM MIESZKAL,I NIE JEST TO OGOR CHOC SKONCZYL AGH,A JA UJ.PR0BUJE TYM BERLINEM ZARAZIC ZNAZJOMYCH.
benasek
| 21:27 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj Byłem z Wami, widziałem to co Wy, a opis czytałem z ogromnym zaciekawieniem...
To chyba fenomen Twoich opisów.
Zapraszamy ponownie...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa piecn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]