iskiereczka74 prowadzi tutaj blog rowerowy

Kinderwyprawka w Kołobrzegu: 07/06 - 10/06

  • DST 89.00km
  • Czas 06:43
  • VAVG 13.25km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Unibike Expedition
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 czerwca 2012 | dodano: 13.06.2012

Weekend rozpoczął się już w czwartek i na ten dzień wyznaczono początek kinderwyprawki zwanej też zlotem dla rowerowych rodzin z dziećmi. Z zaproszenia znanej rowerowej rodziny Ewy i Macieja z Marianną i Jankiem poza nami skorzystały też inne „zakręcone korbami” rodziny: Jarek z Natalką (Gdynia) oraz Monika i Tomek z Alicją. Dla nas był to pierwszy wypad, na który pojechaliśmy z prawie pełnym ekwipunkiem. Nie wzięliśmy namiotu, bo dzięki uprzejmości gospodarzy takowy czekał na nas na miejscu. Ale reszta prawie już „wakacyjnie” , więc bardzo poważnie. W drodze na dworzec spotkaliśmy sympatyczną rowerzystkę Małgosię, która także objuczona niewątpliwie udawała się na kolejną ze swoich wypraw. Na dworcu zaczęły się schody, którymi trzeba było nam się przedostać na peron drugi. Windy dla rowerów, lub niepełnosprawnych ? Nie ma takich wygód na szczecińskim dworcu. To jeszcze nic, bo szynobus okazał się być raczej szynobusikiem nie mającym wiele wspólnego z tymi co jeżdżą „za miedzą” Trzy rowery i przyczepka to kompletna blokada przejścia, więc podróż musiałem spędzić w drugim końcu pojazdu. Tam z kolei rowery blokują miejsca siedzące. Jakoś to minęło, bo nie było tłoku. Przed dworcem w Kołobrzegu sympatyczna niespodzianka: zlotowicze z dziećmi. Po zapoznaniu ruszyliśmy powitać morze i port przeciskając się wśród tłumów ludzi. Zatłoczone i hałaśliwe miasto nie zachęcało do dłuższego pobytu, więc pojechaliśmy założyć obozowisko. Tam po rozbiciu namiotów nastąpił etap nazwany przez Macieja grą wstępną. Bliższe poznanie się dzieci i dorosłych zajęło nam wieczór i część nocy J Szaleństwom i piskom dzieci nie było końca.
Piątek powitał nas niezbyt zachęcającą pogodą: siąpiło i było chłodno. Mimo to pojechaliśmy nową ścieżką wzdłuż morskiego brzegu do Ustronia Morskiego. Ścieżka choć z kostki to bardzo dobrej jakości i ciekawie poprowadzona; najciekawszy jest jednak odcinek po drewnianym pomoście z widokiem na mokradła i możliwością podglądania licznego ptactwa. Z każdym przejechanym kilometrem pogoda poprawiała się aż wreszcie zrobiło się gorąco. Po drodze chłonęliśmy piękno przyrody oraz swoisty urok poradzieckiego lotniska. Skansen zainteresował dzieci, ale dorośli też skorzystali kosztując pysznych potraw w chlebie. Po powrocie w obozowisku rozkwitło życie sportowe i towarzyskie. Gra w piłkę, jazdy rowerkiem i jeździkiem, śmiechy dzieci (czasem i płacz J ), rozmowy dorosłych o życiu i…rowerach słychać było długo w noc. W sobotę do naszej grupy dołączyły dwie mamy kołobrzeżanki z córkami (gdzie te chłopaki??!) i nasza ekipa stała się jeszcze weselsza i liczniejsza. Pogoda dla odmiany była piękna: słońce i prawie bezwietrznie. Po odwiedzeniu lapidarium w Kołobrzegu ścieżka asfaltowo-gruntowa zawiodła nas przez las do Dźwirzyna. W Dźwirzynie plażowaliśmy dopóty, dopóki ciemne chmury i groźne pomruki nie zmusiły nas do ucieczki „na rybę” . Dwie gwałtowne burze z ulewami przeczekaliśmy zajadając się rybą i frytkami. Po deszczu ochłodziło się tak bardzo, że trzeba było założyć kurtki. Las i droga w drodze powrotnej, aż parowały w promieniach coraz mocniej palącego słońca. Wreszcie zrobiło się gorąco i piękna pogoda towarzyszyła nam do końca dnia. I znów dzieci dokazywały do późnej nocy a największą furorę zrobiła pewna gra, o której na razie cicho sza! I tak ani się spostrzegliśmy i nastał niedzielny poranek. Postanowiliśmy skorzystać z rady pani konduktor i pojechać przed południem, aby uniknąć tłoku. To była dobra decyzja, bo już w Kołobrzegu szynobusik opanowały dwie ekipy rowerzystów a potem z każdą stacją robiło się coraz ciaśniej. W końcu przypominał mi on bardziej tramwaj w godzinach szczytu. Ciekawe się dzieje po południu na tej linii; o wejściu z rowerem raczej nie ma co marzyć. Wysiedliśmy w Dąbiu, choć to wysiadanie, to było takie „kino akcji”. Wróciliśmy zmęczeni (chyba pociągiem), ale zadowoleni: poznaliśmy fajnych ludzi, którzy na rowerach przejechali już kawał świata a i dzieci miały okazję nieźle się wyszaleć.











komentarze
rowerzystka
| 20:16 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj W sumie to nie pamiętam, ale część rowerzystów tamtędy się przemieszczała.
iskiereczka74
| 20:13 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj A to oficjalny przejazd ? Czy taki półoficjalny i zależny od dobrego humoru SOK ?
benasek
| 16:57 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj Fajnie, że dla tych dzieci rower i wycieczki na dwóch kółkach stają się już chlebem powszednim.
rowerzystka
| 21:34 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj Na dworcu głównym w Szczecinie można dojechać do każdego peronu specjalnym "chodnikiem-przejazdem", który biegnie dalej za kładką i tam przez tory, całkiem wygodnie, można dostać się na każdy peron. Dowiedziałam się też całkiem niedawno o tym :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zezca
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]