Szlakiem odkryć w okolicach Penkun
-
DST
49.20km
-
Czas
03:21
-
VAVG
14.69km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejną wyprawę naszej drużyny postanowiliśmy odbyć w nieco większym gronie poznanych niedawno rowerzystek i rowerzystów z Forum Rowerowego Szczecina. Tam właśnie zapisaliśmy informację o miejscu startu i dzięki temu zebrało się nas kilkunastoosobowe grono. W ostatnią sobotę kwietnia z lekkim opóźnieniem wystartowaliśmy z miejscowości Rosow, tuż za granicą RP. W tej spokojnej wsi znajduje się bardzo ładny kamienny kościółek z nietypową konstrukcją wieży. Wykonana jest ona tylko z elementów stalowych, niczym nie zabudowana z podestami stanowi punkt widokowy na okolicę. W dniu naszej wycieczki świątynia była niestety zamknięta, ale i tak zrobiła na nas wrażenie. Przez pola asfaltem dojechaliśmy do Tantow, czyli pierwszej stacji kolejowej za granicą RP na szlaku Szczecin-Berlin. Stamtąd Szlakiem Odra-Nysa skierowaliśmy się do Penkun. Po bardzo przyjemnym i szybkim zjeździe znaleźliśmy się w Schönfeld. Ku naszej uciesze tamtejszy kamienno-ceglany kościół z XIII w. był otwarty. Świątynię obejrzeliśmy dość dokładnie wspięliśmy się nawet z Pauliną na wieżę. Bardzo ładny jest drewniany ołtarz, ale wilgoć atakuje już ściany świątyni. Jej otoczenie jest klimatyczne, dzięki dzwonom spoczywającym w trawie. Przy odbudowie w 1878 r. (po pożarze) kościół wyposażono w organy z fabryki Barnima Grüneberga ze Szczecina . Chyba muszę zacząć liczyć świątynie z organami tej fabryki; niezłe moce produkcyjne miała fabryka ze Zdrojów. Naprzeciwko kościoła dostrzegliśmy jeszcze ładny budynek gospodarczy z 1878 r. tak jak kościół wykonany z kamieni i cegły. Ciężko było ruszyć dalej z ocienionego otoczenia, gdy słońce zaczynało przypiekać coraz mocniej. Trzymając się Szlaku Odra-Nysa po kilku kilometrach dojechaliśmy nad Jezioro Zamkowe w Penkun. Tu zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na posiłek. Paulina z Olą i Miłoszem (czyli najmłodsi uczestnicy wyprawy) zajęli się budową zamków z piasku na... piasku. Czas na posiłku i rozmowach mijał aż za szybko. Do zamku w Penkun dojechaliśmy w kilkanaście minut. Po wjeździe na dziedziniec okazało się, że mieści się tam m.in. Urząd Celny ze Szczecina :-)) Ale nie to było naszym celem. Grupa rozpierzchła się po terenie zaglądając w różne zakamarki. My obejrzeliśmy drugi dziedziniec, bramę wjazdową z resztkami napisów (chyba z czasów NRD) i prawie zeszliśmy do podziemi, gdzie gospodarzem jest zamkowy kat. Ciężko było się zebrać do zbiorowej fotki na schodach, ale w końcu się udało i cierpliwa pani z kluczami od muzeum wykonała kilka ujęć. Szlakiem "Odkrycia w okolicach Penkun" pojechaliśmy dalej w stronę miejscowości Sommersdorf. Objechaliśmy Jezioro Zamkowe z drugiej strony, ale jakość tej drogi była fatalna. Na szczęście nie trwało to długo i asfalt powrócił. Do Sommersdorf droga prowadziła jednak pod górę a wspomniany szlak w ogóle odbił w stronę Wartin. My pojechaliśmy jednak szosą a warto, bo w Sommersdorf warto się zatrzymać. Choćby ze względu na jeden obiekt: krzyż pokutny (lub jak kto woli kamień pojednania) z uwaga: 1423 roku ! Wykonany z gotlandzkiego wapienia stoi poza terenem przykościelnego cmentarzyka. Sam kościół wykonany jest z kamieni polnych. Rzecz jasna ma ślady szczecińskie i to dwa: dzwon z wytwórni Lorentza Kökeritz (1680 r.) oraz no jakżeby inaczej: organy z fabryki... No prawie z fabryki Barnima Grüneberga ze Szczecina. Prawie, bo to organy zrekonstruowane w 1984 r. z części organów Grüneberga ocalonych z wojennych zniszczeń w kościołach w Sommersdorf i pobliskim Grünz. I do tej ostatniej miejscowości zawiodła nas szosa. A w niej również znajdziemy XIII wieczny kościół z kamienia i cegły. Niestety i ten tak jak w Sommersdorf był zamknięty. Ale za to we wsi obok boiska stoi autentyczny odrzutowiec TU-134. Tam zrobiliśmy przerwę i nieco zmodyfikowaliśmy dalszą trasę. Jako, że część grupy przyjechała rowerami z samego Szczecina postanowiliśmy, że przejedziemy nad autostradą i udamy się w kierunku Wollina. Tam rozdzieliliśmy się na grupę "z dziećmi" wracającą przez Penkun do Rosow i grupę "bez dzieci" jadących przez Krackow do Szczecina. W Penkun objechaliśmy ponownie Jezioro Zamkowe, ale częścią Szlaku Odra-Nysa (lepsza nawierzchnia, choć na Zamek prowadzi podjazd tak stromy, że prowadziliśmy rowery) i zatrzymaliśmy się przy kościele. Choć nie tak stary jak inne, które dziś widzieliśmy bardzo nam się spodobał. No i zaoferował nam jeszcze coś: kapitalny chłodek, wobec gorąca na zewnątrz. Dzieci zażyczyły sobie lodów zgodnie z programem wycieczki, więc udaliśmy się na ich poszukiwanie. Po małych perturbacjach (i zasięgnięciu języka w miejscowej piwiarni) bardzo uprzejmy właściciel zajazdu "Zum Greif" ("Pod Gryfem") zaoferował nam zamknięte miejsce na rowery i inne atrakcje: zimne piwo, colę, lody.
Wszyscy byliśmy zadowoleni, więc ochoczo przystąpiliśmy do ostatniego etapu. Czekał na nas jeszcze wiatrak w Storkow. Udaliśmy się do niego Szlakiem "Odkryć w okolicach Penkun". Wiatrak w Storkow to największy koźlak w Mecklemburgii-Pomorzu Przednim. Jest bardzo dobrze zachowany i położony malowniczo wśród pól, nie można go jednak zwiedzać. Droga asfaltowa, która nas do niego zaprowadziła skończyła się nagle i przeistoczyła w polny dukt. Na nic zdały się próby szukania asfaltu z drugiej strony pola i tak polną drogą dojechaliśmy do Radekow. Stamtąd już tylko "chwilę" zajął nam dojazd do Rosow. Zakończenie wycieczki uczciliśmy wizytą na placu zabaw. To był bardzo miły dzień obfitujący w wiele przeżyć. Dopisała piękna pogoda i uczestnicy, którym dziękujemy za tak liczne przybycie: naprawdę nas mile zaskoczyliście :-) Jeszcze raz dziękujemy !