Jak nie zgubiliśmy Krzyśków i....
-
DST
33.40km
-
Czas
02:31
-
VAVG
13.27km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Sprzęt Unibike Expedition
-
Aktywność Jazda na rowerze
....skutecznie złapaliśmy gumę. Mimo "krótkiej" nocy wstaliśmy jak na sobotę dość wcześnie i postanowiliśmy konsekwentnie zrealizować swój plan. Ponieważ na"Krzywy las" było zbyt szaro i zimno ruszyliśmy do tzw. miasta. Na Plac Rowerzystów dotarlismy zgodnie z umową, by tam spotkać się z Siwobrodym i Trendixem. Dalej wycieczkę prowadził Siwobrody przez Jasne Błonia (przerwa na kawę u Pana Kawki). Ale na Błoniach największe zaskoczenie wywołał hejnał odegrany "na żywo" z balkonu Urzędu Miasta: naprawdę ładna melodia i gdyby nie ta wycieczka do dziś... no tak swoje miasto uczymy się lubić całe życie...Po kawie i krótkim meczu z Pauliną ruszyliśmy przez stację pogotowia ratunkowego i tajemnicze betonowe schrony na jej podwórzu ku głównemu celowi. A był nim tego dnia Cmentarz Centralny, który nawet o tej szaroburej porze roku potrafi urzekać swoim urokiem. Pomniki, aleje starych drzew, lapidarium: zawsze, gdy je odwiedzam dostrzegam teraźniejszość i swoje w niej miejsce w innej perspektywie. Około 14-tej zaczęło nam być coraz zimniej (pomimo wspaniale rozgrzewającej zawartości Siwobrodowego termosu) i podjęliśmy decyzje o powrocie Edith z Pauliną w "Kruzenszternie" i Ewą w kierunku domu. Męska część wycieczki miała jeszcze rzucić okiem na kilka pomników i stary fort, które mocno intrygowały obu Krzyśków. Daleko jednak nie dojechaliśmy, bo obok pomnika " Tych którzy nie powrócili z morza" zadzwonił mój telefon. Jak przeczuwałem narodził się problem: kapeć w przyczepce. W tym właśnie momencie uświadomiłem sobie, że właśnie dziś jest ten raz, gdy zapasowa dętka została w domu... Cóż: ruszyliśmy z odsieczą na Narutowicza i stamtąd mój brat zabrał autem Paulinę z "Kruzenszternem". Na szczęście Siwobrody nie pozwolił reszcie ekipy stać bezczynnie, bo tuż za rogiem (jak to w Szczecinie) są przecież ciekawe miejsca... My więc czekaliśmy z Edith "na odsiecz" a reszta zwiedzała okolicę. Potem spokojnie wróciliśmy do domu i był to powrót w sam raz biorąc pod uwagę temperaturę. Jazda z Krzyśkami ma swoje prawa i niezaprzeczalny urok (te pytania: gdzie Krzysiek? aaa robi zdjęcie to zaczekajmy; ej gdzie Krzysiek ? aaa pojechał przodem to gońmy za nim itd. itp.) Dlatego mamy nadzieję na kolejne wspólne kilometry.
Jeśli chcecie pooglądać zdjęcia znajdziecie je tutaj
komentarze